Prezes Samsunga jest objęty śledztwem w sprawie nagabywania prostytutek

Lee Kun-hee ma 74 lata i jest prezesem zarządu Samsung Group, a w Korei Południowej prokuratorzy prowadzą wobec niego dochodzenie, ponieważ w latach 2011–2013 rzekomo płacił różnym prostytutkom za usługi seksualne, co jest w tym kraju przestępstwem, oraz Skandal wynika z pojawienia się informacji i jest dość duży.

Lee został rzekomo sfilmowany przez jedną lub więcej prostytutek przed aktem seksualnym, a zdjęcia te trafiły w ręce prokuratorów, którzy prowadzili śledztwo, nie podając prasie wielu szczegółów, a przedstawiciel Samsunga stwierdził, że wszystko jest wyłącznie osobistym problemem prezesa zarządu.

Klipy wideo nakręcone w odwiedzanych przez Lee lokalizacjach posłużyły także do szantażu prezesa zarządu Samsunga, jednak wygląda na to, że tak naprawdę nie chciał on płacić żadnych pieniędzy, aby nie dotarły one do prasy i władz, w przeciwnym razie nikt by się nie dowiedział o jego niedyskrecji.

Skandal nie powinien nikogo dziwić, a to dlatego, że władze Korei Południowej przeprowadziły dochodzenie w sprawie kilku osób w zarządzie Samsunga, jedna z nich została nawet ułaskawiona przez byłego prezydenta Korei Południowej po uznaniu jej za winną popełnienia przestępstwa, więc sprawa takie rzeczy są całkiem normalne w Samsungu.

Południowokoreańska prokuratorzy oświadczyli w środę, że rozpoczęli dochodzenie w sprawie zarzutów, że schorowany prezes Grupy Samsung Lee Kun-hee kilka razy kupował seks od prostytutek w latach 2011–2013. Zarzuty zostały podniesione w zeszłym tygodniu po tym, jak internetowy serwis informacyjny Newstapa opublikował materiał filmowy rzekomo przedstawiający mężczyznę, który się pojawił być Lee wchodzącym w interakcję z kobietami, które kilkakrotnie mogły być prostytutkami.

Biorąc pod uwagę zaawansowany wiek Lee, nie jest wykluczone, że zrezygnuje ze stanowiska w Samsungu, choć tego typu skandal oczywiście poważnie wpływa na wizerunek firmy, zwłaszcza że w ostatnich latach pojawiały się liczne problemy ze sprzedażą.

A teraz wyobraźcie sobie, co odezwałoby się w prasie, gdyby Tim Cook znalazł się w podobnym położeniu.